Star Wars Fanonpedia

CZYTAJ WIĘCEJ

Star Wars Fanonpedia
Nie podano opisu zmian
(Brak różnic)

Wersja z 16:40, 14 sty 2019

Niewłaściwe
Co my teraz zrobimy?
Ten artykuł zawiera treści nieprzeznaczone dla dzieci i osób wrażliwych na wulgaryzmy czy treści obsceniczne.
Emblem Imperium

Cień Imperium: Rozdział 6
Wielkość: 6968 bajtów
Około 11 minut czytania

 – Admirale, rebeliancka placówka na Keldac zniszczona, jednak Ordo od kilku godzin nie dał nam żadnej informacji, a próby połączenia się z nim są ignorowane, przypuszczam, że coś się stało. – Poinformował marynarz admirała Feryi'ego.
 – Dziękuję za informację marynarzu. – Odpowiedział admirał.
 – Jeszcze jedno, w zastępstwie za kapitana Vasly'ego do floty przyłączy się Rem Wicker, która dowodzi okrętem Infiltrator.
 – Dobrze, gdy przybędzie niech się do mnie zgłosi.
Marynarz kiwnął głowę i odszedł od Feryi'ego, a ten udał się do hangaru w eskorcie komandora Tixleya, szturmowca cienia oraz dowódcę lokalnych sił specjalnych. Admirał po spuszczonym trapie wstąpił na pokład Lambdy, która chwilę później opuścił hangar niszczyciela Victory II i skierował się w stronę jednego z najwyższych apartamentowców rajskiego miasta na Bespinie. Prom wylądował na niewielkim lądowisku, na którym ledwo się zmieścił. Tokkas'si poszedł w stronę wejścia do budynku, wciąż w eskorcie komandora. W środku zjechał windą kilka pięter w dół do biura Williama Danera.
 – To są jakieś żarty, ten transport miał trafić na Korelię, a wy, debile, oddaliście go Huttom na Nar Shaddaa, jebanym Nar Shaddaa! Moi ludzie już się wami kurwa zajm... – Osoba w słuchawce coś mówiła. – ...Co? Co kurwa? Sami wam zabrali?! Nie po to wam dałem 4 StarVipery, żeby wam kurwa zajebali pierdolony towar! Albo odzyskacie ładunek, albo pożegnacie się z życiem, bez odbio... – Ze słuchawki ponownie było słychać inną osobę. – Dorba? Daliście Dorbie zabrać transport? DORBIE?! TEMU ŻAŁOSNEMU HUTTOWI?! Jebać was, jutro nie żyjecie. – Daner po swoim wywodzie się rozłączył i odwrócił od okna, z którego było widać prawie całą panoramę Miasta w Chmurach.
 – Witam. – Przywitał się Feryi. – Widzę, że odbył pan niezwykle kulturalną rozmowę, ale przyszedłem tu w innej sprawie.
 – Również witam, admirale, przykro mi z powodu tej rozmowy, zatrudniłem ograniczonych ludzi do transportu pewnego ładunku, ale to nieistotne. Jeśli chodzi o posadę barona administratora to nastąpiły pewne komplikacje... Nie wiem, czy pan słyszał, ale główny sztab Imperium aktualnie podejmuje decyzję o powołaniu gubernatora Adelharda do kontroli na sektorem Anoat, a co za tym idzie również Bespinem, więc decyzja o tym kto będzie sprawował pieczę nad miastem będzie należeć do niego. – Odpowiedział Daner.
 – Faktycznie to komplikuje sytuację, ale 12 flota prawdopodobnie zostanie przereformowana na flotę obronną Anoat albo samego Bespina, więc postaram się coś na to zaradzić.
 – Tu przychodzi kolejny problem, flota obronna Anoat jest aktualnie formowana z zupełnie innych jednostek, a pańska flota ma być gdzieś, niewiadomo gdzie wysłana. – Dodał William.
 – To całkowicie zmienia bieg rzeczy, dziękuje za informacje, postaram się coś wymyślić, żegnam. – Zakończył admirał.
 – Również dziękuję i żegnam.

Do celi, w której zamknięty był niedawno schwytany mandaloriański łowca Casian Ordo zmierzał inny Mandalorianin w mrocznym pancerzu. Postać trzymała w ręce niewielki cylinder funkcyjny, którym otworzyła celę. Chwilę później przyszła inna osoba.
 – Hahaha, Ordo... Ileż to lat już minęło?
 – Nie znam cię. – Wtrącił Casian.
 – Ale ja, tak. Sporo cierpienia ci sprawiłem, szczerze, nie spodziewałem się, że w ogóle przeżyjesz w tym brutalnym świecie... Galaktyka jest niebezpieczna, a szczególnie dla takich jak ty, co nie mieli żadnego doświadczenia w niczym... I nagle przychodzi im samodzielnie żyć. Twoi rodzice... – Dokończył drugi Mandalorianin.
 – Daruj sobie te rozmowy, wiem, że ty ich zabiłeś.
 – Ja zabiłem tylko twoją matkę, ojciec wciąż żyje, właściwie dla niego cię schwytaliśmy, nie mamy żadnego powodu, aby cię zabić, przesłuchać... Sprawy rodzinne... Dobra Ordo, czeka cię spotkanie z nim, niedługo tu powinien być, przygotuj mowę. – Zakończyła postać w mrocznym pancerzu, wyszła z celi i wraz z drugą osobą, która posiadała do niej kody odeszła.
Kilka godzin później do celi Ordo przyszedł ten sam Mandalorianin co wcześniej, otworzył kraty, złapał ordo za ręce zakute w kajdany i odprowadził do ciemnego pomieszczenia, po czym rzucił go na ziemię i wyszedł. Zamknięcie grodzi z mocno oświetlonego korytarza spowodowało całkowite spowicie pomieszczenia ciemnością. Chwilę później jednak włączyły się światła, a z cienia wyszła postać, również w mandaloriańskim pancerzu, jednak w zupełnie innych barwach, poszczególne części pancerza były niebieskie i srebrne.
 – Kim jesteś? – Zapytał Ordo.
 – Twoim ojcem. – Odpowiedział inny Mandalorianin.
 – Co? Jak? Przecież ty... Ty zginąłeś, 13 lat temu. – Zaskoczył się Casian
 – Nie, nie zginąłem, twoja matka zginęła.
 – Wiem, że zginęła, to ścierwo, z którym teraz pracujesz ją zabiło.
 – Musiał ją zabić, bo zdradziła swój ród, swój klan.
 – Jak zdradziła? Dlaczego mnie opuściłeś?
 – Zdradziła, bo chciała podjąć współpracę z Imperium, a Imperium podbiło i zniewoliło całą Mandalorę. Ty też jesteś zdrajcą, pracując dla Imperium i poniesiesz za to konsekwencje. Cóż, spodziewałem się po tobie czegoś więcej, ale od początku byłeś marnym, żałosnym człowiekiem, na miano Mandalorianina nie zasługujesz. – Odpowiedział na pytania syna.
 – To ty zdradziłeś nas.
 – Ja was? Ja zdradziłem was?! Twoja matka nie wspomogła Mandalory podczas bitwy, a ty nie uszanowałeś swego rodu, pracujesz dla Imperium, które chce jedynie wykorzystać Mandalorian do własnych celów!
 – Imperium Mandalorianom daje możliwość pracy z sowitym wynagrodzeniem, a nie nakaz służenia im, aby zabić wrogów. Czy ty stoisz po stronie rebelii? Bo jak tak to wspierasz potomków tych, którzy tysiące lat temu zniszczyli Mandalorian! To ty nie uszanowałeś swojego rodu!
 – Ty mały śmieciu! Ahh! – Ojciec Casiana zaczął zdenerwowany powolnie chodzić wokół powalonego syna. – To jest mój syn? Mój, syn?! Za dużo odziedziczyłeś po matce. – Wyjął pistolet i wycelował w Casiana. – Bywaj, synu... – Pożegnał się Vren, lekko naciskając na spust, coś jednak go od tego wstrzymywało.
Casian nie odpowiadał, wiedział, że odpowiadając cokolwiek jego ojciec jeszcze bardziej się zdenerwuje i jedynie przedłuży oczekiwanie na śmierć. Ten jednak opuścił rękę i wyszedł z pomieszczenia. Casiana odprowadzono z powrotem do celi, w której spędził następne kilka dni.

← Poprzedni • Następny →