Star Wars Fanonpedia

CZYTAJ WIĘCEJ

Star Wars Fanonpedia
Advertisement
8176 bajtów • Około 13 minut czytania ┃ Następny →

Na polu bitwy szalał pozorny chaos. Bezwładne kupy myśliwców przeplatały się ze sobą błyskając zielonymi, niebieskimi i czerwonymi smugami. Kilka pancerników Rendili, przerobionych raczej na ciężkie krążowniki, zza pasa asteroid ostrzeliwało gwiezdny niszczyciel klasy Imperial II. Gdzieś za krążownikami znajdował się nienamierzony jeszcze lotniskowiec, ale ilość wrogich myśliwców wyraźnie sugerowała jego obecność. W końcu nawet z hipernapędem muszą się gdzieś przezbroić w trakcie bitwy.

- Sir, ja nie wiem co robić... Ja nie wiem, proszę, ja...

- Ależ panie poruczniku. Skoro kwestionujecie moje rozkazy, to popiszcie się swoimi, tak przecież wielkimi, zdolnościami taktycznymi. Z przyjemnością poczekamy, aż raczysz coś zrobić, by nasi ludzie przestali ginąć bez potrzeby.

- Panie admirale, na prawdę, przepraszam... Sir, ja... – zaczął oficer przerażony.

- Zamknij się i się skup. Przez twoje niezdecydowanie straciliśmy... Kapitanie?

- Czternaście myśliwców, jeden hangar jest niemożliwy do użycia, osłony słabną, a wróg zdołał przejąć kolonię górniczą razem z tamtejszym garnizonem, sir – odparł zapytany Cassilious.

- Widzicie poruczniku, z każdą chwilą ktoś ginie, bo nie potrafisz wziąć się w garść. Jak potrafisz kwestionować rozkazy, to naucz się je wydawać. Czy wyraziłem się jasno? Jeśli tak, to wyduś coś z siebie.

- Sir, ja nie umiem... Ja jeszcze... Ja nie, ja nie... – nie był w stanie nic więcej powiedzieć. Z rozpaczą na twarzy odwrócił się plecami do admirała i odmaszerował lekko chwiejnym krokiem.

Malthus ze spokojem wyjął blaster i strzelił. Trafił porucznika w plecy, bezpośrednio w serce, po czym wrócił na należne mu miejsce głównodowodzącego. Trafiony osunął się na kolana i przywalił bezwładnie twarzą w durastalową podłogę. W powietrzu rozeszła się woń palonego ciała i krwi. Schował broń i zauważył, że wszyscy na mostku się na niego patrzą. Postanowił, że pouczy załogę o tym, co tu właśnie nastąpiło.

- W raporcie napiszecie, że został wyssany ze statku po trafieniu przez wroga. Porucznik popisał się niekompetencją i powinien zostać rozstrzelany przez pluton egzekucyjny, ale to mogłoby sprawić problemy jego rodzinie, a nie chciałbym ich karać za jego błędy. A teraz pozbądźcie się tego ścierwa. Czy ktoś jeszcze ma swoją własną inicjatywę, chce popisać się zdolnościami, albo ma genialny pomysł? Nie? To do roboty. I żeby była jasność, jak ktoś chce się ze mną zamienić na role, to proszę bardzo, tylko niech się liczy z konsekwencjami. Kapitanie, pełen raport poproszę.

-Sir, osłony na wyczerpaniu, pierwsza eskadra praktycznie przestała istnieć, garnizon w kolonii na asteroidzie CG-07225, został zajęty przez rebeliantów, wrogie formacje przełamują naszą obronę. Nadal nie znaleźliśmy wrogiego lotniskowca, sir – kapitan patrzył na admirała w przerażeniu.

- Działa skierować w asteroidy i rozpocząć ostrzał. To ma się zmienić w bezwładny pył, żużel, który uniemożliwi tym krążownikom namierzanie nas i ostrzał. Wszystkie myśliwce z hangarów i rozwalić te rebelianckie pomioty. Przygotować statki desantowe do abordażu. Te rozwalone asteroidy utrudnią strzelanie i nam. Hmm... Dyskretnie ustawcie maszyny kroczące na tych asteroidach i niech zniszczą generatory osłon rendili. Wykonać – powiedział do swoich ludzi admirał. Oto wrócił, on, wielki strateg, bezwzględny tyran, oddany sługa Imperium. Po dość demonstracyjnym usunięciu porucznika już nikt mu się nie wpieprzał w robotę.

- Sir, wróg wstrzymał ogień i zmienia szyk. Wrogie myśliwce są w odwrocie, ścigane przez naszych pilotów. Pokładowe wieżyczki i kolejne fale naszych myśliwców zdziesiątkowały wroga. Niestety garnizon w kolonii niedługo będzie w stanie otworzyć do nas ogień z dział jonowych, a wtedy staniemy się łatwym celem, przez co musimy wysłać tam żołnierzy, aby go zabezpieczyć. Jakie są dalsze rozkazy, sir?

- Ostrzelać garnizon, a potem wrócić do strzelania w te kosmiczne skałki. Nie będziemy się z nimi bawić – odparł sucho Malthus. Nie zamierzał wysyłać żołnierzy na pewną śmierć, by odbić nic nie znaczącą placówkę, tylko dlatego,że ta placówka ma jego okręt w zasięgu swoich dział.

- Sir, to niemożliwe. W garnizonie mogą przetrzymywać naszych żołnierzy, którzy się poddali, poza tym bliskość mieszkań kolonistów to uniemożliwia.

- Czy żołnierze z garnizonu dostali rozkaz poddania się?

- Nie, sir.

- Czy koloniści wsparli nasze wojska w obronie, stawili opór rebeliantom?

- Nie, sir. Ta kolonia raczej popiera rebelię.

- Czy żołnierza, który złamał rozkaz obrony za wszelką cenę, który mimo rozkazu obrony do ostatniego żołnierza złożył broń, można nazwać dezerterem?

- Sir, ale... – zaczął kapitan.

- Kapitanie, czy chcecie brać przykład z porucznika i wykazać się własną inicjatywą? Jak nie, to proszę odpowiadać na moje pytania – powiedział ze spokojem w głosie admirał Malthus.

- Tak, sir, można ich nazwać dezerterami.

- W takim razie zrównajcie z ziemią całą kolonię. Wszystko. To ma się zmienić w żużel. Chcę widzieć, że z całej kolonii nic nie zostało. Rozpocząć bombardowanie.

Z niosącym się po niszczycielu terkotem, który był zdecydowanie złowieszczym dźwiękiem, działa obróciły się w stronę nieszczęsnej asteroidy CG-07225. Bombardowanie się rozpoczęło. Nawałnica ognia laserowego dosłownie wgniotła wszystkie budynki na powierzchni w asteroidę. Kanonada się nie kończyła. Przez kolejną minutę rebelianci i żołnierze z gwiezdnego niszczyciela widzieli jak kończą wrogowie Imperium. Tam, gdzie kilka chwil wcześniej znajdowała się dobrze prosperująca kolonia górnicza, z nawet bogatymi złożami rzadkich metali, teraz znajdowała się unosząca w przestrzeni kosmicznej kupa gruzu, powoli przemieszczająca się pośród innych asteroid. Kilka tysięcy ludzi, ich majątek, ich marzenia, ich życie, ich problemy, ich plany po prostu przestały istnieć. W jednej chwili byli, a w drugiej już nie. Moment i tyle problemów przestało istnieć.

Przez dłuższy czas na mostku panowała cisza absolutna. Zaskakujące zjawisko... Za iluminatorem setki ludzi walczyło, tysiące zginęły, a na mostku niszczyciela podczas bitwy panowała cisza. Na moment wszystko stanęło. Tylko admirał wydawał się tym niewzruszony.

- Wroga placówka została wyeliminowana. Rebelia w kolonii została stłumiona. Dezerterzy zostali ukarani. Jedno bombardowanie, kilka rozwiązanych problemów. Wykonać skan tamtego regionu i zrobić wszystko, by nie było tam oznak życia.

- Sir, statki desantowe i te z maszynami kroczącymi gotowe. Desantowce zaczynają procedurę startu, a transportowce z AT-AT są już w drodze – przerwał ciszę koordynator hangaru.

- Dobrze. Niech dolecą do asteroid, następnie wyładować maszyny kroczące, a desantowce niech oczekują dalszych rozkazów – rzekł zadowolony Mathus. Wrogie myśliwce już nie zagrażały niszczycielowi, wrogi garnizon nie istniał, a wróg chwilowo nie mógł prowadzić ognia. Dobrze. Pytanie, co zrobią teraz.

- Sir, wrogie statki szykują się do ucieczki. Kierują się do tunelu nadprzestrzennego w sektorze AU384 -zameldował jeden z oficerów.

- Ustawić kurs na przechwycenie. Cała naprzód. Nie mogą się wyrwać. Niech maszyny kroczące rozpoczną ostrzał od razu po osiągnięciu gotowości. Desantowce niech ruszają i niech szykują się do abordażu. Priorytetem jest wrogi lotniskowiec, który nadal nie wiemy gdzie jest. Wrogie myśliwce, którym udało się uciec, mogą tam być przezbrajane. Niech operatorzy maszyn kroczących celują w silniki. Jeśli żadnego ze statków nie uda się zatrzymać, to nie zabierajcie ich z powrotem na pokład i oni mają o tym wiedzieć. Wykonać.

Advertisement