Leia Windu nie wiedziała, czy robiła tak, jak powinna. Prawdę mówiąc, nie widziała swojej matki od jakiegoś czasu. W jej życiu bardzo wiele się zmieniło. Zmianie uległ na przykład jej stan cywilny – kiedy jedenaście lat temu skontaktowała się z Donatą Kenobi, była wdową po Mace’ie Windu.
Jesteście pewnie ciekawi, jak doszło do tego romantycznego związku. Otóż w czasie wojen klonów separatyści próbowali zdobyć Dantooine. Przebywająca wtedy w Kywalker Leia, znana jeszcze wtedy pod panieńskim nazwiskiem „Kenobi”, poznała przystojnego czarnoskórego mistrza Jedi i od razu go uwiodła. Razem wzięli ślub, jednak po tym, jak Konfederacji udało się przejąć kontrolę nad miastem, zrozpaczony Mace wrócił na Coruscant, stawiając swoją żonę w kropce. Leia nie mogła bowiem ponownie wyjść zamąż aż do 19 BBY, kiedy Windu zginął z rąk imperatora. Dopiero potem została wdową.
– Dzień dobry – powiedziała Leia swojej mamie Donacie, kiedy wchodziła do jej mieszkania. – Jest tam kto? Kobieta nie usłyszała żadnej odpowiedzi, więc zaczęła się lekko niepokoić.
– Matka, gdzie ty się podziewasz?! – wrzasnęła.
Na te słowa Donata zeskoczyła z sufitu i wyciągnęła rękę do swojej córki.
– Wybacz, Leilady Kunegundo Kenobi-Windu XIII, właśnie odkurzałam sufit.
I to byłoby nawet całkiem logiczne, no bo przecież każdy musi czasem wejść na sufit, aby go odkurzyć, nie? Zwłaszcza w mieszkaniach, w których sufitu nie ma.
– Dawno nie zaglądałaś, kiciu – powiedziała po chwili Donata. – Twój ojciec to przetrzepałby ci skórę, zupełnie tak jak Obi-Wanowi!
Leia spuściła głowę.
– Ale wiesz, kochana – matka przerwała chwilę ciszy – i tak jesteś lepsza niż Twoja siostra. Ona to mnie wcale nie odwiedza od dwóch lat.
I to także byłoby logiczne, no bo przecież nieodwiedzanie matki przez dwa lata to nie jest uprzejme zachowanie, prawda? Tylko dlaczego Donata uważa, że nieodwiedzanie matki przez dwa lata jest gorsze niż nieodwiedzanie matki przez jedenaście lat, tego nie wiem. Możliwe, że spowodował to nienaganny wygląd obu jej córek.
– Wiesz, Leio – powiedziała znowu Donata – ty to ciągle zmieniasz chłopów. Wyfrunęłaś z gniazdka Kenobich, związałaś się z tym całym Mace’em Windu, a teraz krążą plotki, że jesteś żoną Luke’a Skywalkera!
Tymczasem na planecie stołecznej Nowej Republiki Katarzyna zajmowała się opieką nad Kylorenkiem. Kiedy przyszła pora snu, niańka postanowiła poczytać mu troszkę na dobranoc.
– Katarzyno! – krzyczał malec. – Ja nie chcę słuchać o Powrocie Jedi! Nie chcę, i tyle!
Katarzyna tymczasem zdjęła okulary i przetarła je swoją koszulą. Kobieta doskonale wiedziała, że jeżeli nikt nie opowie chłopcu o Powrocie Jedi, wtedy maluch nie dowie się, że jego dziadek wrócił na stronę światła.
Kiedy Katarzyna zajęta była uspokajaniem podopiecznego, rozległ się dzwonek do drzwi.
– Och, nie, to na pewno idą starzy! – powiedział Kylorenek. – Nie znoszę ich!
– Ale dlaczego, dziecko, dlaczego? – dziwiła się Katarzyna.
– Bo oni zabraniają mi noszenia maski, a już zwłaszcza ojciec! Jest stary i naiwny!
Katarzyna stwierdziła, że nie ma już sensu dalej toczyć tej rozmowy. Była pewna, że kiedy chłopiec dorośnie, to znajdzie niejedną okazję, by pogadać o tym ze swoim ojcem w cztery oczy.
Teraz kobieta weszła na korytarz i otworzyła drzwi.
– Ach, Shmi, dobrze, że jesteś – uradowała się. – Mam nadzieję, że nie miałaś problemów z dojazdem, hę?
– Nie, nie – odparła Skywalkera i nie wycierając butów, udała się do salonu.
– A co to za osoba? – powiedział Kylorenek, gdy tylko ją zobaczył.
– Ależ Kylorenku, gdzie twoje maniery!? – skarciła go Katarzyna. – To jest Sno…
znaczy się… to jest Shmi Skywalkera, twoja babcia. W każdym razie, Shmi chce, żebyś tak właśnie myślał.
Kiedy Donata musiała wyjść za potrzebą, Leia Windu skorzystała z okazji, aby napić się czegoś. Nie zdążyła jednak zajrzeć do szafy, ponieważ do pomieszczenia wszedł jakiś Gunganin.
– Co? Mistrz Feel? Pan żyje? – zdziwiła się Leia. – Jakim cudem?
– Misa nie jest żaden mistrz Gil. Misa Jar Jar Binks!