Leia Windu objęła Jar Jara swoim wzrokiem. Chyba jeszcze nigdy nie widziała tak przystojnego mężczyzny. Kobieta co prawda, od kiedy poznała mistrza Feela, nie przepadała za Gunganinami. W tym jednak osobniku było coś więcej; w tym osobniku było to coś, czego Leia nie dostrzegała w żadnym innym.
– Misa prosi panią o przesunięcie się. Misa uważa twoisa ma dużą pupę! – powiedział Jar Jar, krzątając się po kuchni Kenobich.
Teraz Leia wiedziała już, że to, co czuła do niesfornego Gunganina, było prawdziwą miłością. Ani Mace, ani Luke, ani Lando… nikt nigdy nie powiedział jej, że ma dużą pupę. A Leia robiła wszystko, by pozostawić ją właśnie w takim stanie. Liczyła, że kiedyś ktoś pokocha ją taką, jaka jest. Kobieta wiedziała, że wszyscy dotychczas lecieli na jej urodę. W tym momencie jednak pojawił się ktoś, dla kogo liczyło się to, co było w jej wnętrzu.
– Och, Leia, widzę, że już się sobie przedstawiliście – powiedziała Donata, wchodząc do kuchni. – To jest mój mąż, Jar Jar Binks.
Leia zaniemówiła. To nie mogło być prawdą. Miała tylu mężczyzn, ale do żadnego nigdy nie czuła tak wielkiej chemii, jaką darzyła Jar Jara. Kobieta pamiętała, jak zadawała się jeszcze z bossem Nassem. Kiedy go rzuciła, mężczyzna poślubił jej siostrę. Prawdę mówiąc, Leia myślała, że Nass był Jawą. Nie przypominał jej bowiem żadnego Gunganina, z jakim miała do czynienia wcześniej, a Jawowie nigdy nie zdejmowali swoich kapturów.
– Ale misa nie kocha już Donaty! Misa kocha Leię!
Nie. To musiał być sen. Czyżby ten cały Binks naprawdę odwzajemnił uczucia Leii? Nieprawdopodobne. Ale czy to właściwe? Czy można odbijać chłopaka własnej matce?
– Jar Jarku, ale ty zdajesz sobie sprawę, że to moja córka!? – Donata zadała pytanie, coraz bardziej się złoszcząc.
– Misa nie wie, misa nie wie, dlatego misa chce ją poderwać! – Jar Jar zaczął tańczyć po pokoju, rozwalając wszystko swoimi blasterami.
Kiedy Gunganin przestał świrować, wziął Leię pod ramię i wyprowadził z mieszkania. Tymczasem Donata usiadła w kącie swojej kuchni i zaczęła głośno płakać.
W tym samym czasie na Chandrili, stolicy Nowej Republiki, Shmi szykowała się do opuszczenia mieszkania swojego wnuka, Luke'a.
– I jak, moja stara znajoma, nada się? – zapytała ją Katarzyna, kiedy ta przekraczała próg drzwi wejściowych.
Shmi zatrzymała się i obróciła głowę o sto osiemdziesiąt stopni, po czym mrugnęła.
– To się okaże – powiedziała. – To się okaże.
Po zakończonym dialogu Skywalkera odleciała z planety i udała się na Dantooine. Z informacji, jakie uzyskała od Katarzyny, to właśnie tam miał przebywać Jar Jar Binks, który był nieodłączną częścią jej planu przejęcia władzy w galaktyce.
Kiedy wylądowała w parku, dostrzegła dwie istoty rozumne idące pod ramię. Jak nieciężko się domyślić, była to Leia Windu i Jar Jar Binks.
– Leio! – powiedziała uradowana, wychodząc z ukrycia w krzakach. – Leio, myślałam, że chcesz mnie zostawić samą! Jak to dobrze, że jednak realizujesz mój plan! Zwerbowałaś nawet Binksa!
Leia nie wiedziała, co jest grane. Jaki plan?
– Misa kocha Leię Windu! Kocha jej duże poślady! – nieprzerwanie powtarzał Jar Jar.
Leia zaczęła więc tłumaczyć swojej koleżance, że ona naprawdę kocha tego niesfornego Gunganina.
– Ale ty… ty jesteś żoną mojego wnuka! – krzyknęła Shmi. – Jeżeli nie oddasz mi tego Binksa, to powiem Luke'owi, że go zdradzasz! I powiem też o Celinie Calrissian!
Leia wybuchła śmiechem.
– Nic nie powiesz – wymamrotała. – Przecież nie chcesz, by Luke i jego przyjaciele dowiedzieli się o twoim istnieniu! Ha!
Rzeczywiście, kywalkerianka miała rację. Shmi była w kropce.
– Jar Jarze – powiedziała Shmi. – Jeżeli zechcesz ze mną pójść, czekają cię niezapomniane atrakcje! Zostaniesz imperatorem, ba, królem! Królem Imperium Jar Jara! Co ty na to, hę?
Jar Jar usiadł. Tym razem nie wiedział, co powinien zrobić.