– Wybacz, Luke – powiedział Han. – Naprawdę nie chciałem ci tego zrobić.
Chociaż miał wyraźne powody, Luke nie wydawał się być obrażony.
– To nie twoja wina – oznajmił. – To wina Leii. Teraz już wszyscy poznaliśmy jej prawdziwe oblicze. Była moją żoną, a w tym czasie także dziewczyną twoją i Chewbacci.
Luke wstał i podrapał Chewiego za uchem.
– Ale tak sobie myślę – dodał po chwili – że gdyby nie ta kobieta, może znaleźlibyśmy się na imprezie z okazji piątych urodzin Kylorenka.
Luke miał rację. Impreza szła pełną parą. Niestety on sam, razem z Chewbaccą i Hanem, nie mogli się na niej znaleźć. Leia Organa bowiem powiedziała, że sprzeczki przy dziecku źle kształtują jego osobowość; lękała się, że kiedyś może stracić kontrolę nad swoim synkiem. Postawiła ultimatum: albo mężczyźni dojdą do porozumienia, albo nici z zabawy. I właśnie teraz, kiedy wszyscy trzej się pogodzili, opuścili mieszkanie, aby przebyć drogę na Rattoine.
Chociaż z duchem czasu chciałbym, aby tak nie było, jednak na tę planetę wybierał się ktoś jeszcze. Była to Shmi Skywalkera i Leia Windu, których determinacja do przywrócenia potęgi Sithów była większa niż cokolwiek innego. Obie wiedziały, że nim to zrobią, będą musiały zniszczyć wroga, jakiego stanowiła dla nich Nowa Republika. A z racji że jej wszyscy przedstawiciele byli obecni na przyjęciu urodzinowym Kylorenka, trzeba było działać szybko.
Kobiety znajdowały się właśnie na wielkim promie kosmicznym, zwanym Okiem Shmi, i opuszczały nadświetlną. Dzieliła ich chwila od zwycięstwa.
– Misa chce wyjść razem z wami – krzyczał skuty Jar Jar Binks. – Misa chce wyjść razem z wami!
Choć początkowo Leia Windu próbowała opanować swój poziom niezadowolenia i frustracji, w pewnym momencie wybuchła.
– No dobrze, już dobrze – krzyknęła. – Wyjdziesz z nami, pod warunkiem że będziesz się trzymał blisko mnie!
W tym samym czasie nic nie przypuszczający obywatele Republiki świętowali na planecie. Dla Kylorenka przygotowano wiele atrakcji, toteż chłopiec latał od jednej do drugiej strony, zadając tym samym dodatkowy trud Katarzynie i Leii Organie, które musiały go pilnować.
– Han Solo – w pewnym momencie chłopiec zatrzymał się.
Katarzyna i jego mama spojrzały na siebie, nie wiedząc, co się z nim działo.
– Kochaneczku, powiesz mi może, dlaczego ciągle mówisz „Han Solo”, kiedy twojego taty tu nie ma? Pominę fakt, że zwracasz się do niego po imieniu.
Kylorenek obrócił się i popatrzył na służącą.
– Nie wiem – machnął ręką. – Zawsze tak mówię, gdy mam jakieś złe przeczucia.
Ta rozmowa byłaby pewnie jeszcze długo kontynuowana, gdyby nie niespodziewany atak. Do atmosfery Rattoine przedostał się okręt Oko Shmi i począł strzelać w niewinnych mieszkańców, którzy choć próbowali uciekać, i tak skazani byli na zagładę.
– Zachowajmy spokój – powiedziała Mon Mothma, kanclerz Nowej Republiki. – A do pana, kapitanie tego wielkiego okrętu, apeluję o wstrzymanie ognia i zaprzestania atakowania nas! Przejdźmy do stosunków dyplomatycznych!
Nagle z okrętu wysunęła się olbrzymia lufa i poczęła zbliżać się do Mon. Na koniec wystrzeliła. Dalej nie było już widać ciała kobiety.
– Odrzućcie broń, a nikomu nie stanie się krzywda – powiedziała Shmi, wciąż znajdując się na pokładzie swojego statku.
Wtem z okrętu zaczęły wychodzić miliony, jak nie miliardy, droidów kształtem przypominających Gunganów. Maszyny skuwały wszystkich obecnych na planecie. Z nieznanych przyczyn jednak wyjątek od tego stanowiły Leia Organa, Katarzyna i Kylorenek.
Kiedy Shmi Skywalkera w towarzystwie Leii Windu i Jar Jara Binksa wyszła już na zewnątrz, uśmiechnęła się szyderczo.
– Leio, widzisz tamtą jaskinię? – zapytała koleżankę. – Idź ją zbadać. Wyczuwam w niej skupienie kryształów kyber.
Kiedy Leia zgodziła się wykonać polecenie Shmi, Jar Jar przypomniał jej, że zgodnie z tym, co powiedziała, on potowarzyszy jej w spacerku.
Stojąc sama przed tysiącem ludzi, Shmi postanowiła dokonać ich selekcji.
– Kto jest ze mną – krzyknęła – a kto czeka na pewną śmierć?!
Nikt się nie ruszył.
– Kto jest ze mną! – zapytała ponownie, pełna frustracji.
I właśnie wtedy z tłumu wyszła Katarzyna. Leia Organa nie wiedziała, że to, co widziała, było prawdą. Jej zaufana służąca…
Kylorenek także nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Z tym że on miał inne metody na radzenie sobie ze smutkiem i złością: wszystko rozwalał mieczem. „A co gdyby tak rozwalić mieczem Katarzynę?”, pomyślał, a jak pomyślał, tak zrobił. Podszedł do kobiety i pociachał jej obfite cielsko milionem ruchów swojej broni.
– Coś jeszcze? – zapytał na koniec.
W tym czasie Leia Windu i Jar Jar znajdowali się już w jaskini.
– Nic tu nie ma – odezwała się niespodziewanie kobieta. – Możemy wracać, kochasiu.
Leia nie wiedziała, co było dalej. Pamiętała tylko, że kiedy spojrzała na swojego chłopaka, miała już czerwony miecz świetlny wbity w serce. Poczuła krew ściekającą po jej tułowiu.
– Twoisa myślała moisa jest głupi – usłyszała. – Twoisa myślała moisa da się nabrać!
Jar Jar puścił ciało kobiety, a ta martwa padła na ziemię skutą lodem. Następnie mieszkaniec Naboo biegiem udał się do najbliższego statku. Jak się okazało, pod ręką miał jedynie V-wing.
– Zobaczcie, to Jar Jar Binks! On zabił Leię Windu! – krzyknął Kylorenek, który właśnie gasił miecz po ciachaniu Katarzyny. – Dogonię go!
– Kylorenku, nie! – bała się Leia Organa, lecz jej krzyki nie przyniosły efektów. Chłopiec już dawno siedział w myśliwcu TIE, gotów do pogoni za Gunganinem.