Obaj zdecydowali się wejść do środka. W jaskini panował prawie absolutny mrok i gdyby nie zapalony miecz świetlny, nie byłoby niczego widać. Celem, dla którego Kylorenek i Lanever Villecham przybyli na Rattoine, było przywrócenie do życia Leii Windu. Najpierw jednak należało znaleźć jej ciało.
– Myślisz, że jest daleko, chłopce? – zapytał Lanever Villecham, który o mały włos nie potknąłby się o kamień wystający ze skutej lodem ziemi.
– Kanclerz się nie martwi, na pewno ją znajdziemy – powiedział zawsze optymistycznie nastawiony Kylorenek.
Obaj przeszli jeszcze parę kroków i już znaleźli się na miejscu. Tuż przed nimi leżało zamarznięte ciało Leii Windu, która pół roku temu została zamordowana przez Jar Jara, swojego kochanka.
– Wiesz co, Kylorenku? – powiedział Lanever Villecham. – Ona nie jest aż taka ładna, jak jej siostra. Chodź, wracamy do domu.
Tym razem jednak dziedzic Skywalkerów nie zamierzał posłuchać głowy Republiki.
– Ale przebyliśmy już taki kawał drogi… kanclerz rozumie, nie chcę, aby nasza praca poszła na marne. Ożywmy ją, dobrze?
Kanclerz się zgodził. To był znak dla Kylorenka, który odkręcił plastikową butelkę. I kiedy już się pochylił, nagle coś go oświeciło.
– A kanclerz przypadkiem nie wie, gdzie jej tym polać? – zapytał.
Lanever Villecham podrapał się po głowie.
– Nie mam pojęcia, chłopce – powiedział. – Wydaje mi się, że najlepiej wlać jej to do ust.
– A co, jeżeli się zachłyśnie i umrze?
– Głupi jesteś, chłopce – odrzekł. – Ona i tak nie żyje. I nie wydaje mi się, aby sposób użycia tego eliksiru miał jakieś większe znaczenie. A teraz bądź tak dobry i wlej jej to do ust, a będziemy mogli wrócić do domu.
Kylorenek nachylił się ponownie.
– A kanclerz wie, że to ciało jest całe zamarznięte? – zapytał. – Jam mam wlać jej to do ust?
– Nie wymyślaj – powiedział Lanever Villecham. – Po prostu ją tym polej.
I chłopiec w końcu zdecydował się polać ciało swojej ciotki eliksirem ożywiającym. Kobieta zaczęła się budzić. Najpierw otworzyła swoje wybite prawe oko, później lewe… powoli wracała do świata żywych.
Kiedy Leia w pełni się przebudziła, trzeba jej jeszcze było wyjaśnić, co zaszło. Nie stanowiło to jednak problemu dla obywateli Nowej Republiki. Kiedy wszyscy troje opuszczali jaskinię, Kylorenek dostrzegł coś w śniegu i zaczął się głośno śmiać.
– To poćwiartowana Katarzyna! – powiedział.
Od katastrofy dzieliła ich tylko chwila. Atak trwał i zarówno Luke, jak i Feel, liczyli na to, że uda im się opuścić pokład Oka Shmi przed nieuniknioną destrukcją.
– Masz jakiś pomysł? – zapytał Skywalker. – Kapsuły ratunkowe odpadają, na pewno użyli ich Sithowie.
– To prawda – odpowiedział Gunganin. – Ale mam w zanadrzu tajną broń. Nazywa się to Wroobel Millennium. W galaktyce nie ma szybszej kupy złomu, odkąd sprzedaliście Sokoła.
Mężczyźni przebiegli jeszcze kilka metrów i kiedy już ujrzeli przed sobą gródź prowadzącą do głównego hangaru, otwór został niespodziewanie zamknięty.
– Spokojnie, otworzę to, używając Mocy. Nie wiem, dlaczego Jedi nigdy na to nie wpadli.
Po chwili Feel i Luke znaleźli się na pokładzie Wroobla. Gunganin uruchomił silnik, jednak w tym momencie na drugim końcu okrętu nastąpił wybuch.
– Musimy się pospieszyć! – martwił się Luke. – To nie jest czas na kres Jedi!
– Racja, Luke – odpowiedział mu Feel. – Zaraz skoczę w nadświetlną i już nas tu nie będzie.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem wszyscy zebrali się na pokładzie Wroobla Millennium. Jak się okazało, statek miał miejsce przeznaczone na dokowanie małego myśliwca. Fakt ten został wykorzystany przez Hana Solo, który postanowił zaparkować tam swoim V-wingiem.
– Shmi nie żyje – powiedział Luke. – Sam nie dałbym sobie z nią rady. To wszystko zasługa Feela!
W pomieszczeniu rozległ się śmiech. Kiedy wszyscy zajęci byli rozmawianiem, popijając szampana, nagle Leia Organa doznała olśnienia.
– Zaraz, zaraz! Gdzie są Kylorenek i Lanever Villecham?! – powiedziała.
– Tu jesteśmy – usłyszała po chwili dziecięcy głos. – Razem z kanclerzem postanowiliśmy udać się na Rattoine, aby ożywić Leię Windu.
Kiedy Lanever Villecham i Kylorenek weszli do pomieszczenia, Luke dostrzegł Leię Windu kroczącą powoli za nimi. Kobieta była smutna. Najwyraźniej żałowała tego, że dopuściła się wielokrotnej zdrady swojego męża.
– Luke… – powiedziała. – Luke… przepraszam… ja…
Nie musiała kontynuować. Luke objął swoją żonę i pocałował ją, jak gdyby nigdy nic. Najwyraźniej darował jej wszystko i cieszył się, że miał ją znowu przy sobie.
– Ja tylko nie rozumiem jednej rzeczy – powiedział w końcu. – Leio, o co chodziło Shmi z tą tajną lokalizacją?
W tym momencie oczy wszystkich obecnych zaczęły wpatrywać się w sylwetkę Leii Windu.
– Chodzi o lokalizację pierwszego miecza świetlnego – odezwała się po chwili. – Przed swoją śmiercią Katarzyna analizowała archiwa Jedi. To z nich dowiedziała się o legendarnym pierwszym mieczu świetlnym, przeznaczonym tylko dla wybrańca. Była pewna, że tylko ty, Luke'u, będziesz mógł go używać, jako syn Anakina. I dlatego chciała go zniszczyć.
Luke zamknął oczy. Wreszcie je otworzył i popatrzył na przyjaciół.
– W takim razie… – powiedział. – W takim razie naszym obowiązkiem jest odnalezienie tego artefaktu.