Objęli się wzrokiem. Z jednej strony stali Feel i Luke, a z drugiej stała tajemnicza zakapturzona postać.
– Czego szukacie na mojej planecie? – zapytała postać swoim przerażającym głosem.
– Może najpierw byś się nam przedstawił? – Feel odpowiedział pytaniem na pytanie.
Na te słowa tajemniczy nieznajomy zdjął kaptur, tym samym ujawniając Jedi swoją twarz.
– Ach, gdzie moje maniery – powiedział. – Na imię mi Figi Kapuchon. I radzę nie tłumaczyć mojego imienia w żadnym tłumaczu, bo gorzko tego pożałujecie!
Feel spuścił głowę. Pomyślał, że gdyby była z nimi Aldebara, na pewno potrafiłaby przetłumaczyć nazwisko Figiego Kapuchona.
– W każdym razie, broń, którą trzymasz zapaloną w ręku, jest nam potrzebna jako klucz do odnalezienia pierwszego miecza świetlnego – powiedział po chwili Luke. – Jeżeli nam go oddasz, odlecimy i zostawimy ciebie w spokoju na tej planecie.
Wtedy do rozmowy dołączyła czwarta osoba.
– Tak się składa, że to ja dobiłem targu z tym Zabrakiem – powiedział Darth Qwerty, który wyszedł zza pleców Kapuchona. – Obiecałem mu, że jeżeli zdecyduje się polecieć ze mną na Geonosis po pomarańczowy miecz i odda mi ten, który dzierży w swojej ręce, to odwiozę go na jego rodzimą Dathomirę.
– Dokładnie – dodał po chwili Figi. – A teraz odsuńcie się. I nawet nie próbujcie się zbliżyć. Ten miecz świetlny zwiększa moją siłę czterokrotnie.
– Do ataku! – krzyknął Qwerty i rozpoczął się pojedynek.
Luke i Feel zmuszeni byli odpowiedzieć ogniem na ogień, przez co także zapalili swoje miecze świetlne. Niestety Dathomiriański Zabrak miał rację, a legendarny czerwony miecz świetlny rzeczywiście wzmacniał jego siłę. Jedi nie udało się wygrać.
Tymczasem na Jakku Leia Windu, Kylorenek, Lanever Villecham i Lando Calrissian zdawali się mieć większe problemy.
– Dlaczego po prostu tego nie wylejesz, chłopce? – zapytał kanclerz. – Czy to takie trudne?
– No bo, no bo… – tłumaczył chłopiec. – No bo ja nie wiem, w którym miejscu.
– Sam mówiłeś, że to nieistotne! – wrzasnęła sfrustrowana Leia Windu.
Kobieta w okamgnieniu wytrąciła Kylorenkowi buteleczkę z rąk, a następnie zgniotła ją w dłoniach i rzuciła na ziemię.
– Głupi jesteś, chłopce – powiedział wtedy Lanever Villecham. – Trzeba było zrobić tak od razu.
Leia Windu usiadła zmartwiona na piasku.
– Tak, z tym że przecięłam sobie dłoń tym tandetnym plastikiem – zmartwiła się po chwili. – Chyba na statku jest apteczka, nie?
Wszyscy podrapali się po głowach.
– A gdzie w zasadzie jest statek? – zapytał Lanever Villecham.
I rzeczywiście wyglądało na to, że przyjaciele zgubili się na bezkresnej pustyni. Chwilkę rozpaczali, kiedy nagle ich uwagę odwrócił ruszający się za nimi piasek.
– To sarlacc! Przyszedł się zemścić! – zemdlał Lando.
Ale sarlacc to bynajmniej nie był. Z piasku wyłoniła się gungańska kobieta z siwymi włosami, starsza niż inni przedstawiciele jej gatunku.
– O kurka! Kto wylał eliksir ożywiający na mój grób?! – zapytała zirytowana.
Rzeczywiście, nikt wcześniej nie zauważył, że miejsce, w którym Leia Windu wylała eliksir, było tak naprawdę czyimś grobem.
– No nic, przede mną drugie życie… – zmartwiła się kobieta. – Dobrze już, dobrze. Wiem, że zrobiliście to niechcący. W każdym razie, jestem Pajda, miło mi państwa poznać. Może zaprowadzę państwa do mojego domu, jeżeli spadkobiercy się jeszcze do niego nie dobrali… dobrze, chodźmy.
Geonosis. Dla Ewoków takich jak Qwerty słońce i piasek jednocześnie były męczarnią. Gruba sierść przedstawicieli tego gatunku sprawiała, że czuli się oni tak, jakby mieli na sobie kilka warstw… futra.
– Miecz świetlny ma być w Sektorze 1138 – powiedział Ewok.
– Domyślam się – Figi mrugnął porozumiewawczo.
Po niecałej półgodzinie obaj użytkownicy ciemnej strony znajdowali się już na solidnym podłożu. A kiedy przeszli parę kroków, a ich oczom ukazał się kolejny szkielet, z tym że tym razem z mieczem świetlnym w dłoni.
– To ten – powiedział po chwili Qwerty. – Wezmę go, a potem odwiozę cię na Dathomirę i się pożegnamy.
Plany Kapuchona jednak znacznie się różniły od tych, które miał wobec niego Ewok. W przeciwnym razie Dathomirianin nie zrobiłby tego, co zrobił.
– Ach! – rozległ się krzyk ranionego Qwertyego.
Głowa Ewoka, spalona od strony szyi, upadła na piasek, a jego tułów przewrócił się.
– Nie byłbym tego taki pewien – powiedział Figi. – Nie byłbym tego taki pewien.