– Jeszcze troszkę biegunki, kochasiu? – zapytała Pajda, odkładając chochlę z powrotem do garnka.
– Nie, dziękuję – odpowiedział uprzejmy jak zawsze Kylorenek. – Właściwie, to chyba najsmaczniejsza zupa, jaką kiedykolwiek jadłem!
Pajda na chwileczkę udała się do kuchni. Nie potrzeba było jednak wiele czasu, aby u przyjaciół, czyli jej gości, zaiskrzył cień wątpliwości.
– Coś mi tu śmierdzi! – oznajmiła Leia Windu. – Jeżeli dobrze pamiętam, kiedyśmy przed dwoma laty zjawili się w tym namiocie, przebywał tu Radodziej. I to on powiedział, że Pajda źle skończyła.
– Słyszałem, że Pajda zwykła kiedyś walczyć za ciemną stronę – dodał Lanever Villecham. – Nie wiem, czy powinniśmy jej zaufać.
Rozważania przyjaciół przerwał Lando, który zesunął się z krzesła i upadł na podłogę. Kiedy Pajda ponownie weszła do jadalni, także się przeraziła, niechcący spuszczając garnek z biegunką na jego głowę.
– Masz ci los! – powiedziała. – Mam nadzieję, że ta biegunka nie popsuje ci cery. Szkoda tylko, że cała zupa poszła na marne…
Wbrew wszystkim czynnikom, Pajda nie należała do osób, które łatwo by się poddawały, dlatego nachyliła się i poczęła zgarniać resztę zagęszczonej zupy do garnka. Nie przypuszczała jednak, że sprawy obiorą następujący obrót, niekorzystny dla niej.
– Kochani, kochani! – krzyknął Feel, wchodząc do namiotu. – Kochani! Obaj strażnicy mieczy nie żyją, a taki Zabrak, zdaje się, że Figi Kapuchon, zgarnął już dwa z nich… ma… och… ma czerwony i pomarańczowy! Musimy się pospieszyć!
Pajda uśmiechnęła się pod nosem.
– Nie przywitasz mamusi, synku? – zapytała.
Wtedy do namiotu wbiegł Luke. Usłyszał wszystko, o czym mówiono.
– Zaraz, zaraz, czy Pajda to twoja mama?
– Tak – odparł Feel. – Mamo, nie czas teraz na powitania, nawet jeżeli zostałaś przywrócona do życia. Słuchaj, powiedz mi, ile ty masz lat?
– Żartujesz chyba?! – zdenerwowała się Gunganka. – Nie powiedz chyba, że nie wiesz, ile mam lat!
– Proszę pani – do rozmowy wtrącił się Luke. – To bardzo ważne. Jeżeli ma pani ponad 25 000 lat, to możliwe, że to właśnie pani jest strażniczką legendarnego miecza świetlnego, tego o żółtym ostrzu.
Pajda podrapała się po głowie. Czynność tę wykonywała tak długo, że rozdrapała sobie dosyć obszerny kawałek skóry i zaczęła jej lecieć krew.
– Tak, coś kojarzę – powiedziała po dobrej minucie. – Pierwszy mistrz Jedi; zdaje się, że to właśnie tak było mu na imię. Przybył pewnego ranka wieczorem i podrapał… znaczy się… podarował mi ten oto miecz.
Kobieta sięgnęła do kieszeni, wyjmując dość porysowaną broń, prawdopodobnie tę z zamierzchłych przedrepublikańskich lat.
– Chcecie? – powiedziała.
Pajdzie jednak nie dane było podarować miecza swojemu synowi, gdyż w momencie, w którym to robiła, ktoś sięgnął po nią Mocą i przyciągnął do ściany. Po chwili okazało się, że był to Figi Kapuchon. Użytkownik ciemnej strony rozerwał skórę obijającą namiot i począł dusić bezbronną Gungankę, używając do tego swoich umięśnionych kończyn.
Na szczęście jednak miecz nie trafił w jego ręce. Pajda zdążyła go upuścić, przez co teraz trzymał go już Feel.
– Oddaj mi go! – krzyknął Zabrak. – To moja własność!
– To mi go odbierz! – odpowiedział Gunganin i już był gotowy do pojedynku, jednak nagle zatrzymał go Luke.
– Nie, Feel, nie warto – powiedział. – Słuchaj, zależy ci w ogóle na matce?
Feel otworzył szeroko usta. To było więcej niż tysiąc słów. Luke nie próbował dalej.
– Łap! – krzyknął po chwili Feel, rzucając miecz w kierunku wroga. Kapuchon złapał go zręcznie.
– Dziękuję – powiedział.
– Dobrze – odparł Feel. – Nie ma za co, ale weź oddaj mi już matkę!
– Hmm… – zastanawiał się Figi. – Nie!
Po minucie użytkownika ciemnej strony już nie było w namiocie. Jak widać, wziął Pajdę na zakładniczkę.
– Han Solo – powiedział Kylorenek. – Bardzo długo czekałem na taką chwilę… jak ta.