Star Wars Fanonpedia

CZYTAJ WIĘCEJ

Star Wars Fanonpedia
m (Nanaki.bot przeniósł stronę Gwiezdne trolle: Część 1 – Mrocznie i widno na Opowiadanie:Gwiezdne trolle: Część 1 – Mrocznie i widno: Przenosiny do osobnej przestrzeni)
(Brak różnic)

Wersja z 19:35, 31 sty 2018

alternatywy są oznaczeniem domyślnym; nie można uzupełniać ich ręcznie!
DoDopracowania
Życie zdaje się o wiele prostsze, gdy się coś naprawia
Ten artykuł wymaga poprawy pod kątem stylistycznym lub jakościowym. Sięgnij do poradnika po więcej informacji.

Gwiezdne Trolle: Mrocznie i widno to fanon, który jest parodią pierwszej części Star Wars pt. Gwiezdne Wojny: Mroczne widmo z trylogii prequeli.

Saj-Gon Dżinn i jego padadown Obi-Bok LegoCobi lecieli sobie rakietą na stację kosmiczną ruskoidian. Ich rakietę pilotowała pewna pani o imieniu Baloni Bananor.

— Daleko jeszcze? — spytał Obi-Bok.

— Niedaleko.

— Daleko jeszcze? — spytał Saj-Gon.

— Niedaleko.

— Daleko jeszcze? — spytał drugi pilot, Antidotum Łiliam.

— Już jesteśmy.

Rzeczywiście, wylądowali na ruskiej stacji w kształcie butelki piwa. Przywitał ich srebrny humanoidalny robot i wybełkotał:

— Jo, towariszczu Kowalsky. Zaczaj tu i nachlaj się do kaca, ła potem przyjdzie tutoj towariszcz Goodbaj.

— Tak jest. — powiedział Saj-Gon.

— Co my tu do jasnej cholery robimy? — spytała Baloni Bananor.

— Te, słuchaj. Nuda Goodbye jest przywódcą ruskoidian. On chce zniszczyć Platformę Obywatelską, organizację do której należymy. On zablokował planetę NaBuu. I my musimy go zabić.

— Cu tam miszczu bełkoczesz? — spytał Obi-Bok, który wypił już całą butelkę piwa. Wtedy, gdy chciał wypić drugą, rzucił się na niego Saj-Gon.

— NIE PIJ TEGO!!!!! — wykrzyknął — TO ZATRUTE WINO!!!!!!

Obi-Bok w porę się ocknął, ale Baloni Bananor i Antidotum Łiliam już dostali kaca. Padli na ziemię.

— No i git. — warknął Saj-Gon. 

∗∗∗

Tymczasem w drugiej części stacji kosmicznej Nuda Goodbye rozmawiał ze swoim kolegą, Downtajgerem Delfinem.

— Yeti są na naszym statku! — panikował — Downtajgerze, co robić?

— Myślę, że trzeba na nich nasłać droidBeki.

— A ty, ARuskeousie GoodEBayu, co myślisz?

Arystokrata się zamyślił.

— Kurde, nie wiem. — odparł ruskoidianin zwany ARuskeousem po chwili zastanowienia.

— Te, Godbye...wentylami idą, jak Baloon Boy. — zażartowała Chley Lov, ruskoidiańska kobieta-cyborg.

— DROIDBEKI. — wydał rozkaz Goodbye.

∗∗∗

Saj-Gon i Obi-Bok szli sobie wentylacją, kiedy ktoś zaczął do nich strzelać. Nagle upadli na ziemię, a nad nimi stały groźne roboty, droidBeki. Były to beczki z metalowymi nogami pająka i pistoletami. Yeti wyciągnęli ciacharki laserowe i laserowo ciachnęli droidBeki, po czym uciekli do hangaru.

— Niech ja ich jeszcze dorwę. — odgrażał się Goodbye.

∗∗∗

Tymczasem Yeti (Zakon kolesiów, co to mają ciacharki świetlne i biją się i wogóle mają świątynie i są the best) (dwoje, Saj-Gon i Obi-Bok) wsiadali do wielkiego świnśkiego ryja, który miał być spuszczany na NaBuu. Tak też się stało. Świński Ryj z robotami w środku spadł na NaBuu, a Saj-Gon i Obi-Bok musieli uważać, żeby te roboty ich nie zastrzeliły. Potem uciekli sobie do lasu.

— Tvoysa uwAżaaj na kogo nadeptasz. — rozległ się jakiś głos — A poza tym, zapomniałeś o mowie powitalnej.

— Co? — spytał Saj-Gon jakąś zdeformowaną gęś, która coś do niego mówiła.

— Jajco, srajco! — warknęła gęś, nagle powiększjąc się trzykrotnie — Jestem Jara Jara Bliks, z rasy gęgan!

— Nic mi to nie mówi. — odparł Saj-Gon.

— Coo? To ja ci zaraz pokażę! — warknęła gęś, idąc sobie. Saj-Gon i Obi-Bok poszli za nią. Saj-Gon zrównał się z nią i spytał:

— Gdzie idziemy?

— Zamierzam was doprowadzić do pałacu królewskiego.

— Właśnie tam zmierzamy.

— Żartowałem. Idzecie za mną.

∗∗∗

— Jara Jara Bliks? Jeszcze śmiesz się tu pokazywać?! — spytał jakiś gęganin Jarę Jarę, który poprowadził rycerzy Yeti do podwodnej stacji — Myślałem, że jesteś wygnany.

Jara Jara kopnął gęganina i poszedł dalej.

— Nie przejmujcie się nim. — powiedział Jara Jara do Saj-Gona i Obi-Boka — To rylko kapitan Rusk Terpentyna. On taki zawsze.

Doszli do szklanej kuli, w której siedział gruby gęganin.

— Jara Jar...- zaczął, ale Jara Jara mu przerwał:

— Nie obchodzą mnie twoje słowa. Przybyłem tu po łódź, Rygorze NASA-ie.

— Jestem BOSSEM! — zbuntował się Boss NASA — Bierz łódź i zmykaj!

No to zmyknęli. Wsiedli do łodzi Bungo i sobie polecieli. 

— Ratunku! To ryba Coleś! — krzyknął Obi-Bok, przytulając się do Saj-Gona.

— Faktycznie! Jara Jaro, uratuj nas! — wrzasnął Saj-Gon.

Na szczęście zaraz Potwór Morski Zębo zjadł rybę Coleś.