Gwiezdne Trolle: Mrocznie i widno to fanon, który jest parodią pierwszej części Star Wars pt. „Gwiezdne Wojny: Mroczne widmo” z trylogii prequeli.
Treść
Saj-Gon Dżinn i jego padadown Obi-Bok LegoCobi lecieli sobie rakietą na stację kosmiczną ruskoidian. Ich rakietę pilotowała pewna pani o imieniu Baloni Bananor.
- Daleko jeszcze? - spytał Obi-Bok.
- Niedaleko.
- Daleko jeszcze? - spytał Saj-Gon.
- Niedaleko.
- Daleko jeszcze? - spytał drugi pilot, Antidotum Łiliam.
- Już jesteśmy.
Rzeczywiście, wylądowali na ruskiej stacji w kształcie butelki piwa. Przywitał ich srebrny humanoidalny robot i wybełkotał:
- Jo, towariszczu Kowalsky. Zaczaj tu i nachlaj się do kaca, ła potem przyjdzie tutoj towariszcz Goodbaj.
- Tak jest. - powiedział Saj-Gon.
- Co my tu do jasnej cholery robimy? - spytała Baloni Bananor.
- Te, słuchaj. Nuda Goodbye jest przywódcą ruskoidian. On chce zniszczyć Platformę Obywatelską, organizację do której należymy. On zablokował planetę NaBuu. I my musimy go zabić.
- Cu tam miszczu bełkoczesz? - spytał Obi-Bok, który wypił już całą butelkę piwa. Wtedy, gdy chciał wypić drugą, rzucił się na niego Saj-Gon.
- NIE PIJ TEGO!!!!! - wykrzyknął - TO ZATRUTE WINO!!!!!!
Obi-Bok w porę się ocknął, ale Baloni Bananor i Antidotum Łiliam już dostali kaca. Padli na ziemię.
- No i git. - warknął Saj-Gon.
Tymczasem w drugiej części stacji kosmicznej Nuda Goodbye rozmawiał ze swoim kolegą, Downtajgerem Delfinem.
- Yeti są na naszym statku! - panikował - Downtajgerze, co robić?
- Myślę, że trzeba na nich nasłać droidBeki.
- A ty, ARuskeousie GoodEBayu, co myślisz?
Arystokrata się zamyślił.
- Kurde, nie wiem. - odparł ruskoidianin zwany ARuskeousem po chwili zastanowienia.
- Te, Godbye...wentylami idą, jak Baloon Boy. - zażartowała Chley Lov, ruskoidiańska kobieta-cyborg.
- DROIDBEKI. - wydał rozkaz Goodbye.
Saj-Gon i Obi-Bok szli sobie wentylacją, kiedy ktoś zaczął do nich strzelać. Nagle upadli na ziemię, a nad nimi stały groźne roboty, droidBeki. Były to beczki z metalowymi nogami pająka i pistoletami. Yeti wyciągnęli ciacharki laserowe i laserowo ciachnęli droidBeki, po czym uciekli do hangaru.
- Niech ja ich jeszcze dorwę. - odgrażał się Goodbye.
Tymczasem Yeti (Zakon kolesiów, co to mają ciacharki świetlne i biją się i wogóle mają świątynie i są the best) (dwoje, Saj-Gon i Obi-Bok) wsiadali do wielkiego świnśkiego ryja, który miał być spuszczany na NaBuu. Tak też się stało. Świński Ryj z robotami w środku spadł na NaBuu, a Saj-Gon i Obi-Bok musieli uważać, żeby te roboty ich nie zastrzeliły. Potem uciekli sobie do lasu.
- Tvoysa uwAżaaj na kogo nadeptasz. - rozległ się jakiś głos - A poza tym, zapomniałeś o mowie powitalnej.
- Co? - spytał Saj-Gon jakąś zdeformowaną gęś, która coś do niego mówiła.
- Jajco, srajco! - warknęła gęś, nagle powiększjąc się trzykrotnie - Jestem Jara Jara Bliks, z rasy gęgan!
- Nic mi to nie mówi. - odparł Saj-Gon.
- Coo? To ja ci zaraz pokażę! - warknęła gęś, idąc sobie. Saj-Gon i Obi-Bok poszli za nią. Saj-Gon zrównał się z nią i spytał:
- Gdzie idziemy?
- Zamierzam was doprowadzić do pałacu królewskiego.
- Właśnie tam zmierzamy.
- Żartowałem. Idziemy do stacji pod wodą. Tam dostaniecie transport.
- Jara Jara Bliks? Jeszcze śmiesz się tu pokazywać?! - spytał jakiś gęganin Jarę Jarę, który poprowadził rycerzy Yeti do podwodnej stacji - Myślałem, że jesteś wygnany.
Jara Jara kopnął gęganina i poszedł dalej.
- Nie przejmujcie się nim. - powiedział Jara Jara do Saj-Gona i Obi-Boka - To rylko kapitan Rusk Terpentyna. On taki zawsze.
Doszli do szklanej kuli, w której siedział gruby gęganin.
- Jara Jar...- zaczął, ale Jara Jara mu przerwał:
- Nie obchodzą mnie twoje słowa. Przybyłem tu po łódź, Rygorze NASA-ie.
- Jestem BOSSEM! - zbuntował się Boss NASA - Bierz łódź i zmykaj!
CDN