Star Wars Fanonpedia

CZYTAJ WIĘCEJ

Star Wars Fanonpedia
Advertisement
7382 bajty • Około 11 minut czytania ┃ ← Poprzedni • Następny →

Było już ciemno, jednak pomimo dość niskiej widoczności oraz wszechobecności fruwających insektów Barberre zdecydowała się wziąć pęk kluczy i wspiąć się na pobliskie zbocze. Każdy krok idący w parze z wyczerpujących wisiłkiem przypominał Twi’lekance nie tylko o jej wieku, lecz także o nadwadze, czy raczej otyłości.

Barberre przystanęła, biorąc głębszy wdech mieszanki tlenowej tworzącej atmosferę Lah’mu. Najwyraźniej było to tutaj – jakieś pięćdziesiąt metrów przed nią stała bowiem niewielka stajnia, a wewnątrz niej – fathiery.

Kobieta upewniła się, że klucze są bezpiecznie przymocowane do pasa, po czym odpięła je.

Odwróciła się.

– Ben Solo – powiedziała, widząc za sobą ducha odzianego w czarne szaty Jedi, stojącego nieopodal powalonej kłody drzewa.

– Co najlepszego wyprawiasz? – zapytała zjawa i tym samym zignorowała powitanie Twi’lekanki, zamiast tego spoglądając na jej twarz.

– Kończę to wszystko – odparła dawna mistrzyni Jedi. – Farma, stajnia, fathiery… zamierzam dam dać im wolność.

Kobieta odwróciła się z powrotem i poszła dalej.

– Bo? – zapytał Ben. – Bo gość, którego znasz, ma do nich sentyment?

Barberre uniosła klucze, by otworzyć kłódkę, jednak spojrzała w tył, po czym jeszcze raz na stajnię. Zza bram wystawały głowy stworzeń. Obniżyła dłoń, a klucze przypięła z powrotem do pasa. Jeszcze raz spojrzała na Solo, a następnie umieściła dłoń na głowie stworzenia, głaskając je z włosem.

Kobieta podeszła do Bena i po chwili usadowiła swoje tęgie cielsko po jego prawej stronie, z trudem siadając na głodzie i po cichu licząc, że nie ugnie się ona pod jej ciężarem.

– Ta Moc… ona jest cyklem – powiedział Ben pełen przekonania. – Niektóre stworzenia giną po to, by inne mogły się nimi żywić…

Solo schylił się i sięgnął po piasek leżący na ziemi.

– A potem życie i tak się odradza – uśmiechnął się, spoglądając na roślinę kiełkującą z podniesionej przez siebie gleby. – I dopóki nie nasza działalność nie prowadzi do nadużyć, jest wręcz pożądana.

Barberre popatrzyła na farmę.

– Ben, Ben… – powiedziała, dysząc ciężko. – Już nie ma w was tego siedmioletniego chłopca z Chandrili z czasów, kiedym pełniła urząd senatorski…

– Ani w tobie tamtej senator u boku kanclerz Grewpshy – zjawa odparła błyskotliwie. – Wtedy nie byłaś tak chętna, by pobierać trening Jedi…

Barberre milczała.

– Będą cię jeszcze potrzebować – Ben zakończył dialog, wpatrując się razem ze swoją rozmówczynią w stajnię. – Nie zawiedź ich.

Barberre potrząsnęła głową.

– Zawiodłam była wielu – powiedziała. – Luke’a, giedym odmówiła poddania się treningowi, Leię, kiedym odmówiła współtworzenia Ruchu Oporu… zawiodłam była Xittora… – tęga staruszka zerknęła na ducha. – Ale nie zawiodę siebie.

Temiri wyszedł i zasunął za sobą przejście, jednak kiedy spojrzał przed siebie, otworzył je po raz kolejny, by przepuścić idących starszych rycerzy Norha Ma'Kena i Jacena Syndullę.

– Nie zawiedźcie mnie, panowie – powiedział, jak gdyby unikając kontaktu wzrokowego.

– Zrobimy wszystko, co w naszej mocy – powiedział Ma’Ken, umieszczając swoją dłoń na ramieniu Blagga.

– Nie – stwierdził Jedi. – Zróbcie wszystko, co w naszej Mocy.

Border

Leon usadowił się na niewielkim beżowym dywaniku, z każdej strony otoczony jednym z czworga mistrzów Jedi – Finna, Lummy Ry, Lammy i Steffa Anna.

W obliczu nietęgiej miny chłopaka pierwszy z nich niezwłocznie postanowił przejść do rzeczy.

Przesłuchiwany Leon

Leon w czasie przesłuchiwania.

Wiemy już, że dobrze wymachujesz mieczem – stwierdził. – Teraz proszę, byś powiedział, o czym myślimy.

Leon uśmiechnął się.

– Zapewne o tym, że niewygodnie jest tak siedzieć na tych poduszkach – parsknął. – Świece też nie dodają komfortu. To miejsce jest straszne.

Błyskotliwy komentarz siedemnastoletniego chłopaka najwyraźniej nie rozbawił Finna.

– Źle – powiedział. – To powiedz, o czym myślę teraz.

Leon obniżył oczy i brwi.

– Nie mam pojęcia – stwierdził.

– Masz – odparł Finn, podnosząc się z tureckiej pozycji. – Sęk w tym, że masz. Czuję to.

Ciemnoskóry mistrz Jedi splótł ręce na plecach i podszedł do zasłoniętego okna.

– Wcale nie chcesz poznać swojej przeszłości, prawda? – zasugerował. – Doskonale wiedziałeś, o czym myślimy, a jednak nie chciałeś się tym podzielić.

– Skąd mam wiedzieć, czy moje myśli są prawdziwe? – Leon wstał podburzony.

– Usiądź – Finn ostudził jego temperament.

Leon jednak ani myślał posłuchać jego komendy.

– Powiedziałem: usiądź – powiedział Finn.

Ciało Leona opadło, tak że chłopak usiadł na dywaniku centralnie na swoich pośladkach.

– Tak lepiej – stwierdził Finn, podchodząc w stronę młodzieńca.

– Tyle że nie za bardzo wygodnie.

– Życie nie jest wygodne – skomentował mistrz Jedi, po czym nachylił się przed chłopcem. – O czym teraz myślę?

Finn przyłożył kciuk i palec wskazujący swojej prawej ręki do policzków chłopaka i delikatnie zdusił je, jednocześnie unieszkodliwiając go Mocą.

– Jesteś na mnie zły – wymamrotał poprzez zduszane wargi.

– Bingo – zgodził się Jedi i puścił twarz przesłuchiwanego. – Ale to nie myśl, to emocja.

Finn z powrotem podszedł do szyby. Leon tymczasem nadal nie chciał współpracować.

– O czym myślę? – zapytał.

Leon zmrużył oczy. Nadal nie mógł wstać.

– Zależy – jęknął.

– Źle – krzyknął Jedi. – Nic nie zależy. Moje myśli są klarowne.

Mężczyzna odwrócił się i nerwowym krokiem zbliżył się do młodzieńca.

– Nie – Skywalker sprzeciwił się. – Nie są.

Finn spoliczkował Leona. Ten jednak dzielnie zniósł zadany mu ból.

– Pytam po raz ostatni: o czym myślę?! – uniósł się.

Leon podniósł prawy kącik ust.

– O statku – powiedział. – I o blasterze.

Finn uśmiechnął się i puścił chłopaka, który od razu otarł nadgarstki o siebie. Były bardzo zdrętwiałe.

Wstał.

– Wreszcie zaczynasz współpracować – mężczyzna pokazał swoje białe zęby.

Leon objął oba nadgarstki. Bardzo bolały. Spojrzał na Finna.

– Ale tak naprawdę po cichu liczysz, że sekret, którego byłeś powiernikiem pięć lat temu, nie ujrzy światła dziennego.

Finn spoważniał. Podobnie zrobiło też troje pozostałych Jedi.

Temiri czekał pod drzwiami, zastanawiając się, kiedy Leon zostanie wypuszczony. Po jakimś kwadransie minął go droid protokolarny.

– Dokąd? – zapytał mężczyzna.

– Niosę testy – odparła maszyna. – Do mistrza Finna.

Blagg przyłożył rękę do grodzi, jak gdyby chcąc ją zablokować.

– Czy Leon jest synem Rey? – zapytał.

Droid odmówił odpowiedzi, jednak ułamek sekundy wystarczył, by rycerz Jedi wyczuł odpowiedź w jego wewnętrznej kodyfikacji.

Advertisement